Autorem artykułu jest Joanna Krystyna Wasilewska
Wiele się ostatnio wydarzyło w moim życiu i chętnie Ci o tym opowiem.
W listopadzie i na początku grudnia spędziłam wiele czasu albo jeżdżąc z synem do szpitala albo sama w nim przebywając.
Mój starszy syn, Moroni, miał nieciekawie wyglądające znamię pod włosami i dostaliśmy skierowanie od dermatologa na usunięcie go w szpitalu przez chirurga onkologa.
W pierwszej chwili przejęłam się tym nie na żarty, tym bardziej, że moja ciocia ma czerniaka. Jednak wsparcie rodziny i przyjaciół i moje pozytywne nastawienie dały taki rezultat, że nie tylko spotkaliśmy się z niezwykłą życzliwością lekarzy i pielęgniarek, ale cała sprawa zakończyła się po naszej myśli, bez żadnych komplikacji i problemów na przyszłość.
Lekarz powiedział, że miałam wyczucie i w najlepszym momencie odbył się zabieg, ponieważ znamię było na skraju pomiędzy bezpiecznym, a niebezpiecznym. Ślad po cięciu jest ledwie widoczny teraz.
Co do mnie to od 10 już lat miałam pewne niezałatwione, zaległe sprawy zdrowotne, które niestety wiązały się z przeprowadzeniem operacji. Bałam się jej wcześniej i dlatego nic nie robiłam, ale postanowiłam zrobić wreszcie porządek we wszystkich sferach swojego życia, w tej też.
Mówiłam sobie wcześnie, że na wszystko muszę długo czekać, że nic nie przychodzi mi łatwo. Kodowałam się tak całymi latami. Tym razem jednak postanowiłam któryś już raz użyć na swoją korzyść prawa przyciągania.
Jeżeli nie wiesz, co to jest prawo przyciągania, to tak pokrótce, moimi słowami, mówi ono, że przyciągamy w swoim życiu to, na czym się skupiamy. Jeżeli myślisz, że jesteś szczęściarzem to faktycznie szczęście Cię nie opuszcza. Jeżeli myślisz na odwrót, to ciągle Ci się nie wiedzie, a im więcej o tym myślisz i mówisz, tym bardziej ten stan pogłębiasz i tak się nakręcasz bez końca.
Tym razem postanowiłam, że na operację nie będę długo czekać, że wszystko odbędzie się sprawnie, a ja bardzo szybko dojdę do siebie po operacji. Wyobrażałam sobie siebie już po operacji, zadowoloną z jej rezultatów. I faktycznie w 3, 5 miesiąca dostałam skierowanie do szpitala, przeprowadziłam stosowne badania, w najbardziej pasującym mi czasie odbyłam operację i już wróciłam do zdrowia.
I powiem Ci wszędzie po drodze korzystałam z publicznej opieki zdrowotnej, a byłam traktowana "po królewsku". W szpitalu nawet powiedziałam, że czuję się, jak w hotelu. Na dzień przed operacją, śpiewałam biorąc prysznic, czym zaskoczyłam inne pacjentki. Lekarz wyjaśnił mi, że, mogę osiągnąć pożądany efekt przy znacznie mniej skomplikowanej operacji, niż myślałam na początku.
Miałam znieczulenie zewnątrzoponowe i początek oraz koniec operacji doskonale pamiętam. Pamiętam lekarzy i rozmowy z nimi, jak wyglądała sala, a nawet, o której operacja się zaczęła i skończyła. Weszłam na salę operacyjną świadoma i taka też z niej wyjechałam. Na sali pooperacyjnej podnosiłam głowę i szybko chciałam czuć się normalnie.
Kiedy byłam już na sali z innymi pacjentkami zamiast skupiać się na tym, że nie czuję się w pełni sił czy kondycji, rozmawiałam z innymi pacjentkami i pomagałam im, odwiedzałam poznane osoby, witałam nowe pacjentki i żegnałam te wychodzące. Czułam się potrzebna i z każdą chwilą było mi lepiej.
Leki przeciwbólowe przyjmowałam przez jakieś dwa dni po operacji i po powrocie do domu wzięłam tylko 2 tabletki.
Choć miałam zapisaną dietę lekkostrawną na miesiąc to już po 2 tygodniach po operacji mogłam jeść smażone, surowe i fasolę, a wczoraj nawet wypiłam szklankę Fanty i nic.
Nic mnie nie boli. Co rano chodzę do sklepu po zakupy i robię zakupy wózkiem (nie mogę nosić powyżej 2 kg). Czasami jest ich nawet 10 kg. Potem wózek wciągam na 3 piętro po schodach, jeżeli uda mi się zanim mama wyskoczy z mieszkania i go przejmie ode mnie.
Mogę podbiec, tańczyć. Czuję się świetnie. I wiem, że tak jest, bo tego chciałam, na tym się skupiłam, tego oczekiwałam i to widziałam jeszcze przed operacją.
W szpitalu poznałam wiele wspaniałych osób. Wiadomo, że każdy z nas jest inny. W szpitalu na operację przyjeżdżają też ludzie w różnym stanie i z różnymi diagnozami, ale Ci, którzy są pozytywnie nastawieni dużo szybciej dochodzą do zdrowia niż Ci pozostali.
Jedna z pacjentek, nakręcając się, jęcząc i cały czas skupiając się na bólu, co chwila potrzebowała interwencji personelu szpitala - to kolki, zastrzyki przeciwbólowe w krótkich odstępach czasu, to znowu był krzywo wbity wenflon i opuchła jej ręka, bo kroplówka spływała nie do żyły tylko poza nią. Jest to wspaniała, dobra osoba, ale sama sobie przyczynia cierpienia przez swoje nastawienie.
Jak ze wszystkich doświadczeń, tak i z tego, wyniosłam naukę i wiem, że nastawienie zmienia wszystko.
Dzięki niemu, a właściwie dzięki zmianie z negatywnego na pozytywne pozbyłam się tematu przemocy w moim życiu, który panował w nim przez 10 lat.
Dzięki niemu poszłam w tamtym roku w styczniu na kurs tańca i poznałam tam wspaniałego człowieka, mojego przyjaciela, który wniósł tak wiele do mojego życia i wiele mnie nauczył.
Powiem krótko. Zaplanuj, co chcesz mieć w swoim życiu, kim chcesz być, zobacz to i żyj tak, jakby to była prawda, a tak się stanie. Tylko pamiętaj, uważaj na to, czego sobie życzysz, bo dokładnie to dostaniesz. Takie jest prawo i czy w to wierzysz czy nie, ono działa. Bądź sprytny, użyj go dla swojego dobra.
Życzę Ci zdrowia i realizacji Twoich planów.
Joanna Wasilewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz